Wraz z czterema córkami odbyliśmy fantastyczną wyprawę rowerową do Skandynawii. Przejechaliśmy
po południowo-wschodniej Szwecji 559 km.
Widzieliśmy wspaniałe zabytki, mnóstwo zieleni,
czystą wodę w rzekach, porty pełne jachtów...

Wyprawa odbyła się dzięki ogromnej życzliwości wielu osób, które okazały nam pomoc. Trwała 14 dni,
ale przygotowywałem ją wcześniej przez 9 miesięcy.
Był to nasz pierwszy wyjazd z namiotami; dziewczynki szkoliły się w ich rozkładaniu, jeżdżąc ze mną
na krótsze wyprawy.

Koszt naszego pobytu w Szwecji wyniósł około 4,5 tys zł. Prócz mnie pojechały: 19-letnia Justyna, Paulina (15 lat), Alicja i Aleksandra, bliźniaczki (lat 12). Wyprawa rozpoczęła się we wtorek, 7 sierpnia 2007 r, przejazdem busem
do Warszawy na Dworzec Zachodni. Nasz ekwipunek składał się z 5 rowerów trekingowych, przyczepki i zestawów sakw rowerowych po dwie na każdego uczestnika. Każdy z nas wiózł więc na swoim rowerze ok. 10 kg. ekwipunku, żywności i odzieży. Ja na rowerowej przyczepce ciągnąłem dodatkowo 2 namioty i 5 śpiworów, czyli ok. 20 kg. Taki zestaw musieliśmy przenieść po schodach dworca na peron, skąd miał nas zabrać do Gdyni, pociąg "Słoneczny".

Podróż przez Bałtyk, promem Stena Baltica trwała
9 godzin. Przed przybiciem do portu w Karlskronie, widać wystające z morza szkiery, liczne wyspy, stanowiące rodzaj naturalnej osłony miasta. Karlskrona jest strategiczną siedzibą Szwedzkiej Marynarki Wojennej.

Z terminalu promowego można dojechać do miasta, szeroką drogą, wzdłuż której biegnie ścieżka rowerowa. W Szwecji toleruje się rozbicie namiotu
w wyznaczonych miejscach bez opłat na jedną noc, oczywiście poza terenami prywatnymi, bo tam trzeba uzyskać zgodę właścicieli i zostawić po sobie porządek. My, podczas całej wyprawy, szukaliśmy miejsc noclegowych
na prywatnych terenach, parkingach, łąkach lub nad wodą w pobliżu lasu.
Na rynku w Karlskronie mieści się Biuro Informacji Turystycznej, w którym można otrzymać dokładne mapy regionu Blekinge, w skład którego wchodzi miasto.

Po rezygnacji z dojazdu do Kopenhagi, postanowiliśmy pojechać na wyspę Oland, poznać jej walory turystyczne, wrócić i objechać wyspy w pobliżu Karlskrony. Ścieżką rowerową jechaliśmy wzdłuż drogi E-22, a potem lokalną trasą do portowego miasteczka Kristianopel, znanego z prywatnych ogrodów róż, portu jachtowego i dużego campingu.

Podczas przejazdu po szwedzkich drogach, okazywano nam wiele sympatii. Podobał się nam stosunek kierowców do rowerzystów i pieszych. Na każdym przejściu czy skrzyżowaniu rowerzystom i pieszym z szacunkiem pozwalano przejść lub przejechać przez ulicę. To zupełnie inna kultura, niż u nas w kraju, gdzie roi się od szaleńców za kierownicą, nie zwracających na nic uwagi.

Z Kristianopel, boczną drogą pośród lasów, dojechaliśmy do Kalmaru, portowego miasta na wschodnim wybrzeżu. Największą jego atrakcją jest ładny średniowieczny zamek, otoczony wodą, i miejska starówka.
Miejsca te postanowiliśmy zobaczyć,
wracając do Karlskrony.

Następnego dnia stawiliśmy się na przystanku specjalnego Cykelbusa - autobusu z przyczepą dla rowerzystów, który przewozi cyklistów mostem o długości 7 km na wyspę Oland. Za przejazd nie pobiera się opłat, a rowery ładowane są na specjalną przyczepę. Autobus dojeżdża do parkingu w mieście Farjesteden
na wyspie. Stąd rozchodzą się dwie główne drogi, na południe i północ wyspy.
Z parkingu, udaliśmy się na północ w kierunku miasta Borgholm. Droga prowadziła poboczem głównej trasy, pośród licznych łąk i roślinnych rezerwatów przyrody. Krajobraz roślinny i leśny, urozmaicony był naturalnymi skałami. Widzieliśmy również wiele wiatraków, które uchodzą za symbol wyspy.

Wyspa Oland ma ok. 158 km długości. Na jej północnym i południowym krańcu, mieszczą się latarnie morskie. Jest na niej wiele rezerwatów przyrody, zabytków, campingów i plaż. Uchodzi jednak za miejsce bardzo wietrzne, o czym sami mogliśmy się przekonać.

Podczas jednego z noclegów, tuż przed miastem Borgholm, złapała nas ulewa połączona z wiatrem.
Tylko solidnemu zamocowaniu namiotów zawdzięczaliśmy dach nad głową. W dzień znów wiał wiatr, padał deszcz, ustały dopiero w południe.

Przy takich warunkach, postanowiliśmy że zobaczymy tylko twierdzę Borgholm,
i zaczniemy wracać w kierunku Karlskrony. Twierdza położona jest ok. 1 km.
od drogi głównej. Potężna warownia powstała w XVI wieku, można ją zwiedzać kupując bilety w biurze turystycznym za 50 koron od osoby. Jazda na rowerze
z ekwipunkiem, podczas silnego wiatru, naprawdę łatwa nie jest.
Dzieciaki z nieskrywaną radością dojechały do Kalmaru.
Odpoczywaliśmy na rynku, obok wjazdu na starówkę miejską. Stoi tam ratusz miejski i katedra z XVII wieku, a na głównym deptaku, przypominającym łódzką ulicę Piotrkowską, są liczne sklepiki, lokale i pracownie rękodzielników.

Zwiedziliśmy ogólnodostępną część słynnego zamku średniowiecznego, którego rezydentami byli również polscy królowie z dynastii Wazów. Zwiedzanie komnat zamku kosztuje 70 koron od osoby. Z Kalmaru wyruszyliśmy lokalną drogą przez miasteczko Torsas do Karlskrony. Po drodze znów pojawił się ulewny deszcz, który zakłócił nam polowy obiad.

Droga do Karlskrony, prowadziła przez bardzo malownicze tereny. Przyjemnie się jechało pośród łąk
i lasów,wzdłuż rozlewisk otoczonych zielenią.
Nie brakowało także solidnych podjazdów. Dostaliśmy trochę w nogi, ale poznane widoki warte były wysiłku.
Po nocy spędzonej na znanej nam przystani, pojechaliśmy na wyspę Sturku.
W miejscowości Mocklosund zza zakrętu, wyłonił się stromy i okazały most,
o tej samej nazwie. Wjazd na niego, od stromej strony, okazał się poważnym wyzwaniem dla całej naszej ekipy.

Muszę przyznać, że to bardzo nowoczesna i efektowna budowla. Za mostem na dobrze wyposażonym parkingu, zorganizowano szwedzki bazar staroci. Można było odpoczywając, zobaczyć niemal wszystko, od starych płyt, po ładną porcelanę.
Kilkanaście kilometrów dalej, przy drodze, natrafiliśmy na świetnie utrzymany, okazały wiatrak.

Okazało się, że jest to rodzinne muzeum, prowadzone przez ojca i syna. Po odpoczynku na niedalekim campingu, wróciliśmy do Karlskrony, byliśmy na wyspie
i rynku, zrobiliśmy też zakupy żywności. W nocy przeżyliśmy solidną burzę z błyskawicami i ulewnym deszczem. W ostatnim dniu naszego pobytu w Szwecji, odpoczywaliśmy nad wodą na znanej nam przystani. Mieliśmy też okazję zobaczyć jedną z pasji Szwedów - wędkarstwo.Uprawiają je tam nawet mali chłopcy, samodzielnie łowiąc i obierając ryby.
Wieczorem, spakowani dojechaliśmy do portu promowego. Prom Stena Baltica zabrał nas w podróż powrotną do kraju z naszej pierwszej zagranicznej wyprawy. W sklepiku na jego pokładzie, w dowód uznania za postawę, podarowałem córkom, symboliczne pamiątki ze Szwecji. Dziewczynki bawiły się na promowej dyskotece. Po dotarciu do kraju odwiedziliśmy akwarium i Skwer Kościuszki
w Gdyni, a wyprawę zakończyła kolejowa podróż do Łodzi.

Przejeżdżaliśmy w Szwecji ok. 35-50 km dziennie,
po bezpiecznych ścieżkach lub drogach. Dystans starałem się dostosować do możliwości dzieci. Podstawową żywność (pieczywo) kupowaliśmy w sieci sklepów ICA, gdzie tostowy chleb o wadze 1 kg. kosztował 9.90 korony.

Szwecja jest krajem bardzo dobrze przygotowanym do każdej formy turystyki. Mnóstwo tam rozlewisk, zatoczek, wysepek, lasów, rzek, portów jachtowych
i zabytków. Dają szeroki wybór w spędzenia urlopu, w zależności również
od zasobności finansowej. Ludzie są mili, choć cenią sobie bardzo własną prywatność. Z pewnością jest to kraj warty odwiedzenia, ale trzeba się w nim liczyć ze skrajnymi kaprysami pogody.

Jesteśmy z naszej wyprawy zadowoleni, pod każdym względem. W lipcu 2008 r. planujemy wszyscy pojechać z rowerami na wyprawę do Wenecji i Rzymu.
Już prowadzę działania organizacyjne tej wyprawy. Nie będzie to łatwe, ale... dla takich dzieciaków - warto. Skrót opisu rowerowej wyprawy do Szwecji.

Pełne relacje i zdjęcia z wszystkich naszych wypraw są na naszej stronie www.bikefamilly.oit.pl


Powrót . . .




TopLista - Wyprawy Rowerowe

 


Copyrights © oit.pl 2013

Polityka prywatności